Czy będzie to nowa forma demokratycznego głosowania?
Politycy mają swoje wizytówki na MySpace. Za pomocą serwisu http://impact.myspace.com można zdobyć na ich temat najświeższe informacje, tą drogą kontaktują się ze swoimi internetowymi wyborcami. Strategie działań na tym terenie są różne – podczas, gdy wśród MySpace’owych przyjaciół Dennisa Kucinicha znajdziemy chociażby Avril Lavigne, „znajomi” Hillary Clinton to głównie strony o niej i witryny jej fanklubów. Z kolei Barack Obama stwarza wrażenie bezpośredniości zamieszczając na MySpace nagrania wideo, na których o polityce rozmawia podczas obiadu.
Przy tym wszystkim internetowa kampania Hillary Clinton zdaje się być przygotowana najbardziej profesjonalnie. Wystarczy tylko przyjrzeć się kilku niepozbawionym autoironii klipom towarzyszącym wyborowi jej piosenki wyborczej. Z drugiej strony w patetyczny ton uderza John McCain z opowieściami o swoich wojennych przygodach.
Popularność polityków mierzona jest także na serwisie www.techpresidents.com – nie za pomocą ankiet czy innych form głosowania, ale na podstawie faktów: liczby przyjaciół na MySpace czy serwisie społecznościowym Facebook oraz ilości odwiedzin nagrań wideo z ich udziałem na YouTube.
Tak prowadzone kampanie są dowodem na próbę dotrzymania kroku rozwojowi technologicznemu przez polityków. Co, zdaniem Die Zeit, amerykańscy Demokraci dostrzegli dużo szybciej do Republikanów – o nich dziennikarz CNN powiedział, że „boją się internetu”.
Ciekawe czy zbliżające się w Polsce wybory będą okazją do podobnych działań wśród naszych polityków?
