Nie obawiają się przy tym płacić nawet kartami kredytowymi.
A przecież wiadomo – im częściej w internecie używa się karty – zwłaszcza standardowej – tym większe prawdopodobieństwo, że padnie się ofiarą oszustwa. Choć ci rozsądniejsi, gdy już łykną tego bakcyla, zaopatrują się w specjalne karty, służące tylko do płacenia w internecie. Najlepsze z nich działają zresztą trochę jak elektroniczne portmonetki – można je naładować tuż przed transakcją, a potem, gdy np. wynegocjuje się niższą cenę, opróżnić wirtualnie z reszty, która pozostała.
Internetowy handel przypomina trochę kariery szczękowców. Wirtualne bazarki bardzo szybko zastąpione zostaną przez sieci wirtualnych hipermarketów.
Jednak i ostrożni ponad standard wcześniej czy później sięgną po ten sposób załatwiania sprawunków. Wystarczy przecież choć raz skorzystać z tanich linii lotniczych, by wpisać się w szeregi internetowych nabywców. A w niektórych kategoriach sprzedaż interenetowa, nawet jeśli nie pozwala sporo zaoszczędzić kosztem ryzyka, to daje niespotykany komfort wyboru. Coś na ten temat wiedzą choćby miłośnicy książek. Rzadko kiedy „pod jednym dachem” zgromadzonych jest tyle woluminów, ile w jednej z kilku profesjonalnie działających księgarni internetowych. Do tego ten komfort wybierania: w dowolnym miejscu, o dowolnej godzinie.
Nie da się ukryć, że wzorem bankowości internetowej ten sposób robienia zakupów szybko upowszechni się w wielu dziedzinach. Wystarczy, że wzorem książek powstanie profesjonalny rynek dostawców, a banki i inni emitenci elektronicznego pieniądza upowszechnią bezpieczne sposoby finansowania zakupów.
Hazard lub zwykły handel
Aukcja w sieci na wielu internautów działa jak narkotyk. Popadają w prawdziwe uzależnienie. Sam znam kilka osób całkiem dobrze sytuowanych, które w ten sposób kupują dziesiątki rzeczy – od nożyków do golenia po całkiem poważne akcesoria komputerowe.


Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.