Dark Mode Light Mode

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami!

Naciskając przycisk Subskrybuj, potwierdzasz, że przeczytałeś i zgadzasz się z naszymi zasadami Prywatność Prywatności oraz. Regulamin. Możesz się też z kontaktować z nami.
Obserwuj nas

Drugie życie Google

Internetowy gigant otworzył podwoje wirtualnego świata „Lively”, który może stać się konkurencją dla popularnego „Second Life”.

Na razie prym wśród wirtualnych światów wiedzie amerykańska spółka Linden Lab, której „Second Life” przyciągnął miliony internautów z całego świata. Google dopiero stawia tu pierwsze kroki. Podobnie jak w innych tego typu serwisach, w „Lively” internauta może stworzyć swój wirtualny zakątek. Zarówno swoją cyfrową postać (tzw. awatara), jak i ubranie czy wystrój pokoju użytkownik wybiera z dość pokaźnego katalogu udostępnionego przez koncern.

By założyć konto i pokój w „Lively”, trzeba ściągnąć niewielką aplikację. Wirtualny świat Google działa na razie tylko na komputerach z systemem Windows XP lub Vistą, można go odwiedzać, korzystając z przeglądarki Internet Explorer lub Firefox. – „Lively”, w odróżnieniu od innych wirtualnych światów, jest bardzo mocno połączony z tym, co dzieje się w tradycyjnej sieci – mówi Niniane Wang odpowiedzialna za projekt w Google. Np. w swoim pokoju można wykorzystywać pliki wideo lub zdjęcia umieszczone w innych serwisach (np. YouTube czy Flickr).



Reklama

„Lively” nie ma jednak dwóch dość istotnych funkcji, które zdecydowały o popularności „Second Life” – internauci nie mogą na własną rękę programować ubrań czy mebli, nie ma też wirtualnych pieniędzy (wymienialnych na prawdziwą walutę), które dały niesamowity impuls do rozwoju świata Linden Lab.

Więcej na http://www.wyborcza.pl

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami!

Naciskając przycisk Subskrybuj, potwierdzasz, że przeczytałeś i zgadzasz się z naszymi zasadami Prywatność Prywatności oraz. Regulamin. Możesz się też z kontaktować z nami.
Add a comment Add a comment

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Previous Post

Centralwings na tramwajach

Next Post

Ciemna strona cyfry



Reklama
Exit mobile version