Mediarun.com

Hensler: reklama Play to błąd

Hensler: reklama Play to błąd Heyah i 13320 big

Jak już informowaliśmy w najbliższy czwartek zbierze się zespół orzekający Komisji Etyki Reklamy, który zajmie się skargami, jakie wpłynęły od osób prywatnych i stowarzyszeń w sprawie kampanii reklamowej Play.


Najwięcej kontrowersji wzbudziła reklama przedstawiająca kilkoro dzieci z takimi samymi twarzami w strojach wieczorowych przy stoliku, na którym stoi alkohol i popielniczka. Plakatowi towarzyszy hasło „Ta sama niska stawka do wszystkich sieci”.


W rozmowie z Dziennikiem Jacek Hensler, dyrektor marketingu firmy P4, która jest właścicielem sieci Play, argumentuje, że to publikacje w mediach zmieniły percepcję postrzegania tej reklamy. – Robiłem testy konsumenckie przed wypuszczeniem jej na rynek i nikt nie doszukiwał się w nim szokujących treści – tłumaczy.


Hensler przyznaje jednocześnie, że popełnił błąd, akceptując tą wersję reklamy. – Nie mam nic na swoją obronę – mówi w rozmowie z Dziennikiem, którą zamieszczamy poniżej.


Sprzeciw wobec kampanii marki Play wyrazili wcześniej m.in. rzecznik praw dziecka Ewa Sowińska i dyrektor programowy łódzkiego Centrum Służby Rodzinie – Tomasz Bilicki. Ich zdaniem plakaty z dziećmi, którą są częścią kampanii, budzą skojarzenia pedofilskie.


Za stronę kreatywną kampanii Play odpowiada agencja reklamowa Brain.



W Pana głowie rodzą się naprawdę dziwne pomysły, najpierw Heyah i reklama z Czerwonym Kapturkiem, któremu sidła odrąbują nóżkę, a teraz dzieci z…
– Dziwi mnie niezmiernie, że ludzie tak zaregowali na reklamy Playa. Owszem, rozumiem obcięte palce, to mogło szokować i braliśmy to ryzyko pod uwagę, ale dzieci? To dla mnie totalne zaskoczenie.

Jaki z tego wypływa wniosek?
– Według mnie to publikacje w mediach zmieniły percepcję postrzegania tej reklamy z dziećmi. Robiłem testy konsumenckie przed wypuszczeniem jej na rynek i nikt, widząc plakat po raz pierwszy, nie doszukiwał się w nim szokujących treści.

Dzieci przy alkoholu, na balandze to nie jest szokujące?
– To nadinterpretacja. Tam jest sok, nie alkohol, ale mniejsza z tym, to dla nas nauczka na przyszłość, żeby nigdy więcej w żadnej reklamie nie było dzieci. Nie zgadzam się z zarzutami odnośnie tej reklamy, ale popełniłem błąd, akceptując jej puszczenie w obieg, bo wnikając głęboko w jej sens artystyczny nie wziąłem pod uwagę tych najbardziej oczywistych skojarzeń. Nie mam nic na swoją obronę.

To po co było szokować, nie ma już innych sposobów na zainteresowanie klienta?
– Naprawdę nie jestem satanistą, jak próbuje się mnie kreować, tylko katolikiem, bardzo lubię dzieci, ale wiem, że dziećmi szokować już nie będę. Kajam się raz jeszcze. Jeśliby mnie pani zapytała, czy wiedząc, jak ta reklama będzie odebrana, zdecydowałbym się na jej ukazanie się, odpowiedziałbym: nie.


Rozmawiała Izabela Marczak

Exit mobile version