Monika Olejnik: Gościem Radia Zet jest Tomasz Lis, były prezenter „Faktów”. Witam, Monika Olejnik.
Tomasz Lis: Dzień dobry.
Olejnik: No i co?
Lis: No i nic.
Olejnik: : Tomasz Lis, który przez sześć lat prowadził „Fakty” nie będzie już ich prowadził, a to dlatego że „nie zdeklarował się politycznie”.
Lis: A to był cytat.
Olejnik: Tak. Dlaczego w wywiadzie z „Newsweek – iem” nie powiedziałeś wprost, że nie będziesz kandydował w wyborach prezydenckich?
Lis: Mówiłem to kolegom z „Wprost”. Mówiłem to na różne sposoby. Zresztą już przy kilkudziesięciu okazjach, na każdym spotkaniu autorskim, których było kilkanaście. I albo od tego zaczynałem, albo gdy pojawiało się pytanie generalnie o plany polityczne – mówiłem, że takich nie mam. Kolegom z „Newsweek – a” też to mówiłem za którymś razem.
Olejnik: Ale prawda jest taka, że na okładce „Newsweek – a” pojawił się tytuł – „To jest dla mnie szok”.
Lis: Bo to jest dla mnie szok.
Olejnik: Kiedy wygrywałeś w rankingu z Jolantą Kwaśniewska, prawie wygrywałeś, powiedziałeś – to jest dla mnie szok, zastanowię się.
Lis: …że muszę to przemyśleć. Oczywiście. Tak. To byłby dla każdego szok i musiałem to przemyśleć jak każde wydarzenie, które ma miejsce.
Olejnik: Ale jesteś dziennikarzem i wiesz, że kiedy polityk mówi – muszę to przemyśleć – to pojawia się następne pytanie – a kiedy pan przemyśli? Proszę powiedzieć: „tak” czy „nie”? Kiedy jest się dziennikarzem, to trzeba rozdzielić, czy chce się być dziennikarzem czy politykiem.
Lis: Absolutnie. Próbujesz mnie teraz przekonać, że dwa plus dwa jest cztery, więc ja mężnie powiadam, że dwa plus dwa to jest cztery. Te role powinny być zawsze rozgraniczone i to mówiłem i mówię. Podkreślałem kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, razy, że chcę być dziennikarzem i jestem dziennikarzem. Na poprzednim etapie swojego życia mówiłem, że jestem związany kontraktem z TVN – em i chcę ten kontrakt wypełnić do końca. I to są mniej więcej te słowa, których chciałem użyć w oświadczeniu, które z kolei szesnaście dni temu chciałem złożyć w „Faktach”. Nikt specjalnie nie był tym zainteresowany.
Olejnik: Może trzeba było złożyć jednoznaczną deklarację w „Newsweek – u”: nie będę kandydować w wyborach prezydenckich?
Lis: Może trzeba było, ale te deklaracje były szalenie jednoznaczne. Jeśli jest problem z taką deklaracją, to ja w tym momencie zgłaszam: OK., panowie, uważacie, że za mało? Zróbmy to. Dzisiaj. Składam taką propozycję i w tym momencie zostaję zwolniony z obowiązków świadczenia pracy i zaczyna się cały korowód. Pojawia się oświadczenie, które podważa w programie moją wiarygodność. Dokładnie w tym programie, w którym razem z grupą ludzi tę wiarygodność tworzyłem. Nie daje mi się głosu, nie wyjaśnia się widzom, o co, tak naprawdę, chodziło. Po tym pojawiają się następne oświadczenia w ciągu kolejnych dni, że toczą się rozmowy, chociaż żadnych, absolutnie żadnych, nie było. Zresztą jest to wszystko dość zabawne, bo piętnaście – szesnaście dni temu rzecznik TVN – u uparcie twierdził, że przedstawiono mi jakieś oświadczenie, które odrzuciłem. Powiedziałem, że to było kłamstwo, że nic takiego nie było, a teraz jest następna wersja, że tak naprawdę to chodziło o to, że w „Newsweek – u” miała paść taka deklaracja. Pytam się więc czy kłamstwo pada teraz czy TVN kłamał piętnaście dni temu?
Olejnik: No dobrze, ale żałujesz, że nie złożyłeś tej deklaracji w „Newsweek – u”?
Lis: Ja bardzo wyraźnie mówiłem dziennikarzem „Newsweek – a” – nie mam żadnych planów politycznych i bardzo wyraźnie mówię to teraz – nie mam planów politycznych. Chcę być dziennikarzem. Tyle, że dzisiaj nie mówię, że chcę być dziennikarzem TVN – u, tylko że muszę sobie znaleźć pracę.
Olejnik: Piotr Walter, mówi, że „w rażący sposób naruszył warunki umowy”. Szef TVN – u ma do ciebie pretensje, że występowałeś w TOK FM, że występowałeś w Polsacie.
Lis: Szkoda, że to jest radio, a nie telewizja. Żałuję, że słuchacze nie widzą tego uśmiechu w twoich oczach, który jest komentarzem do tego co mówisz. To są rzeczy kuriozalne. Zarzuca mi się, że rażąco naruszyłem umowę występując w TOK FM, gdzie występowałem, bodajże od maja. Raz mi zwrócono na to uwagę, po czym napisałem pismo – panowie, o co chodzi? To jest kompletna paranoja. Zakaz pojawiania się w TOK FM – nie prowadzenie tych audycji, a występowanie w nich – mógłby wynikać tylko z jakiejś absurdalnej, rozszerzającej wykładni tej umowy. Napisałem to i jest na kartce, którą mogę pokazać. Na to żadnej odpowiedzi już nie było. Usłyszałem tylko – mam nadzieję, że ojciec już nie będzie do tego wracał.
Olejnik: Tak powiedział Piotr Walter?
Lis: Tak. To jest jedna historia, a druga: jeśli słyszę gdzieś…
Olejnik: …słuchają Państwo Radia Zet.
Lis: …tak. Jak słyszę na korytarzach, w gabinetach, że złamałem umowę występując w programie Kuby Wojewódzkiego, to jest to już absolutny kabaret. Tym razem będę adwokatem diabła – załóżmy, że rażąco łamałem tę umowę. To gdzie są te upomnienia, te nagany? Podobno jest to państwo prawa, w którym obowiązują pewne procedury. Było to tak strasznie rażące, że nie upomniano mnie na piśmie, nie dano nagany – standardowe procedury, nic więcej.
Olejnik: Przez sześć lat Tomasz Lis budował „Fakty”. Czy ktoś ingerował w twoje programy czy mogłeś robić – ty i twój zespół, bo „Fakty” to nie tylko ty – to co chciałeś?
Lis: Generalnie robiliśmy to, co wynikało z naszego sumienia dziennikarskiego. Nie jest, jak sądzę, istotne co się dzieje między dyrektorem teatru, reżyserem przedstawienia i aktorami przed przedstawieniem. Istotne jest to, co się dzieje kiedy kurtyna idzie w górę. I za to wszystko co się działo, gdy kurtyna szła w górę biorę odpowiedzialność – za wszystko dobre i za wszystko złe.
Olejnik: Czy materiały były cenzurowane, były zdejmowane? Jak to bywa w telewizji polskiej?
Lis: Był, zdaje się, jeden materiał zdjęty.
Olejnik: …czyli bardzo komfortowa sytuacja.
Lis: Tak. Nie narzekałem. Gdyby była niewygodna i niekomfortowa, to bym tam nie pracował aż sześć lat.
Olejnik: Czy widzisz siebie w telewizji publicznej?
Lis: Nie wiem. Nie jestem na tym etapie rozważań. Mam parę miesięcy na zastanawianie się. Jakieś propozycje już są – i nie mówię tu o telewizji polskiej. Nie muszę tej decyzji podejmować dzisiaj. Chcę się z tym przespać, na co będę miał trochę czasu. Kurz opadnie – zobaczymy.
Olejnik: Zastanawiam się jakbyś widział siebie w telewizji publicznej, kiedy „Fakty” bardzo często demonstrowały niechęć do „Wiadomości” – widoczną na antenie.
Lis: Nie. Tu kategorycznie protestuję. To nie byłą niechęć do programu pod tytułem „Wiadomości” czy „Panorama” czy do telewizji polskiej. To była niechęć do instytucji zarządzanej przez osiem lat przez zielono – czerwonych komisarzy. Nie było żadnej niechęci do telewizji polskiej, lecz do sposobu sprawowania władzy i do tego co serwowano publiczności. Tak naprawdę była to obrona telewizji polskiej, która to misja, mam nadzieję szczęśliwie, nie tylko ze strony „Faktów”, ale i innych mediów, dobiega końca, bo jest to szansa, ze będzie to prawdziwa telewizja polska.
Olejnik: Ale było widać niechęć do prezenterów „Wiadomości”.
Lis: O nie! Bzdura. Jak już powołujemy się na Kubę Wojewódzkiego, to dodam, że ostatnio byłem zapytany o prezenterów, gdzie jasno mówiłem, że ich lubię – tak po prostu.
Olejnik: Czyli wyobrażasz sobie pracę z Kamilem Durczokiem, z Jolantą Pieńkowską?
Lis: To jest zawoalowana sugestia, że pewnie będę pracować w „Wiadomościach”, a ja w ogóle nie jestem na etapie rozważania gdzie będę pracował. Wyobrażam sobie pracę z każdym, ale to jest kompletna abstrakcja na tym etapie.
Olejnik: Czy nie zrobiłeś jakichś nadziei ludziom, z którymi się spotykasz, że ty – człowiek nieuwikłany w politykę – będziesz teraz kreował politykę? Promujesz swoją książkę „Co z tą Polską”, spotykasz się ze studentami…
Lis: Ludzie pytają czy to rozważam, ale ja kategorycznie – od października, bo wtedy miało miejsce pierwsze spotkanie, mówię, że jestem dziennikarzem i chcę nim być. Nie mam wrażenia, że ludzie są zawiedzeni, gdy takie stwierdzenie pada na początku każdego ze spotkań. Zapraszam. W piątek jestem w Piotrkowie Trybunalskim. To są poważne rozmowy o Polsce. Przychodzą poważni ludzie. Nie pytają o puder w telewizji, o make – up – pytają o to, co się dzieje w tym kraju.
Olejnik: Żeby zostać politykiem to, twoim zdaniem, trzeba przejść drogę przez Sejm, Senat czy można z fotela prezentera stać się nim?
Lis: Jeśli ktoś chce się nim stać, to musi odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Olejnik: To jest pytanie do Tomasza Lisa.
Lis: Tak, ale skoro ja nie mam takich planów, to nie muszę na takie pytanie odpowiadać.
Olejnik: To jest pytanie ogólne czy, według ciebie, politykiem można zostać wtedy, gdy zdobędzie się jakąś praktykę?
Lis: Ostatnio czytałem, że, zdaje się, Pat Cox wszedł do polityki z fotela prezentera telewizyjnego i jest szefem Parlamentu Europejskiego. Różne są drogi i nie ma na to reguły. Natomiast, tu masz absolutnie rację, że role są rozdzielne – albo – albo.
Olejnik: Bronisław Wildstein napisał duży esej na temat Tomasza Lisa w „Rzeczpospolitej”…
Lis: Artykuł.
Olejnik: Napisał, że zostałeś zdjęty z prowadzenia „Faktów”, bo zagroziłeś Jolancie Kwaśniewskiej.
Lis: Słyszałem tę opinię w ostatnich dniach wielokrotnie.
Olejnik: Od kogo?
Lis: Od różnych osób. Od obserwatorów, sąsiadów, znajomych…
Olejnik: Bierzesz pod uwagę, że mogło się to stać właśnie z tego powodu?
Lis: Powiem zupełnie szczerze. TVN nie sprawiał wrażenia, że chciał rozwiązać sprawę. Nie podjęto żadnych rozmów. Nie dano mi prawa głosu. Zastanawiam się więc – to nie jest stwierdzenie – snuję domysły, czy nie zdarzyło się gdzieś w tle coś co jest istotniejsze niż „Fakty”, media, zasady, itd.
Olejnik: Może tak jest, że gdy się pracuje w telewizji publicznej, to właściciel jest polityczny, a kiedy się pracuje w telewizji komercyjnej, to właściciel jest prywatny i on ma prawo do dziennikarza?
Lis: Tak. Ma prawo i ja tego prawa nie kwestionuję. W telewizji prywatnej można zrobić wszystko. Jak ktoś ma kaprys – to można zamknąć ten kram na kłódkę, z czego nie wynika, jak sądzę, że w tej telewizji prywatnej nie powinny obowiązywać rozmaite zasady. Zdaniem moich prawników, już zwalniając mnie z obowiązku świadczenia pracy – złamano prawo. Być może istotniejsze są dla mnie zasady zwykłej przyzwoitości. Uważam, że po sześciu latach i sześciu miesiącach pracy – dziękuję – to byłby wyraz takiej przyzwoitości.
Olejnik: A może trzeba było napisać zobowiązanie – nie będę kandydował?
Lis: Nikt nie chciał tego zobowiązania. Nikt nie podjął ze mną na ten temat dyskusji.
Olejnik: Musimy tu postawić kropkę nad „i”.
Lis: Jedno zdanie tylko. Chciałem się pożegnać z widzami. Bardzo Państwu dziękuję za ponad sześć lat i za wszystkie słowa sympatii i otuchy. Robię to tutaj, bo gdzie indziej nie mogę.
Olejnik: To były „fakty”. Tomasz Lis, TVN.