Kolejny termin, do którego wydawca Życia, Dom Wydawniczy Wolne Słowo, zobowiązał się wypłacić pracownikom gazety zaległe wynagrodzenia, okazał się jedynie pustą datą. Rekordziści nie otrzymują pensji od maja. Pozostałym spółka nie płaci od dwóch – trzech miesięcy. Dziennikarze tracą powoli wiarę w to, że w ogóle zobaczą swoje pieniądze.
– Wciąż otrzymujemy kolejne obietnice, opowieści o kredytach i zapewnienia, że będzie świetnie, tylko nie teraz – mówi na łamach PAP Marek Halberda, sekretarz redakcji.
Nie ma się czemu widzić. O tym, że grupa 4Media, właściciel Domu Wydawniczego Wolne Słowo, jest niewypłacalna wiadomo nie od dziś. Jej zadłużenie sięga obecnie 90 mln złotych. Lista firm, którym spółka jest winna pieniądze jest równie imponująca.
Dziennikarze Życia, określanego niegdyś jako najważniejszy punkt strategii 4Media, nie chcą jednak całkowicie wstrzymywać wydawania gazety. Dlatego zdecydowali się na łagodniejszą opcję protestu – opóźnianie kolejnych edycji dziennika. – Być może wtedy wydawca określiłby ostatecznie, czy rzeczywiście chce wydawać ten dziennik – mówi na łamach PAP Halberda. – Wydaje się, że zamierza go raczej zamknąć, ale chce żeby ktoś to zrobił za niego.
Sytuacja zmieniła się jednak we wtorek po południu. Dziennikarze zrezygnowali z protestu, bo tym, gdy prezes 4Media Dariusz Kaszubski miał dać im wybór: albo wstrzymają się z decyzją o opóźnieniu wydania dziennika, albo muszą się liczyć z tym, że nie otrzymają należnych wypłat w ogóle. Na czwartek zaplanowane zostało spotkanie szefa 4Media z Dariuszem Materkiem, redaktorem naczelnym Życia.
Historia opóźnień w wypłacaniu wynagrodzeń pracownikom dziennika sięga grudnia zeszłego roku. Po tym, gdy w marcu pracownicy zagrozili, że przestaną przychodzić do pracy, część zaległości zlikwidowano. Problem zaczął jednak ponownie narastać.
Pracownicy Życia powołali nawet komisję zakładową Solidarności. Ogłosiła ona spór zbiorowy z wydawcą, który został czasowo zawieszony, a następnie – po kolejnych pustych obietnicach władz DWWS – wznowiony.
Ostatni termin spłaty zaległych zobowiązań minął w piątek. Razem z nim minął również zapał dziennikarzy gazety, dotychczas zwodzonych kolejnymi obietnicami. Do sądu trafił wniosek złożony przez pracowników o ogłoszenie upadłości Domu Wydawniczego Wolne Słowo.
Sytuacja się pogarsza, a kolejne perspektywy jej poprawy okazują się zaledwie złudnymi nadziejami. Być może 4Media, spółka na myśl o której wielu inwestorom giełdowym jeży się włos na głowie, powinna zmienić nazwę na 0Media – to najlepiej obrazowałoby jej obecną sytuację.