Czym zajmuje się wydawca „Faktów”?
Rozładowywaniem emocji między autorem programu a reporterami.
Czy odczuwa Pan satysfakcję z tego, że, co prawda nie występuje Pan na wizji, ale jest Pan niezbędnym ogniwem, bez którego „Fakty” nie istniałyby?
Ja wiem, czy jestem niezbędnym ogniwem… ale kompletnie nie czuję potrzeby pokazywania się na wizji. Jak mawiał pewien kierowca, z którym pracowałem dawno temu, będąc reporterem TVP w Zakopanem, ważniejsi ludzie zazwyczaj siedzą po drugiej stronie kamery.
Ilu wydawców zatrudnionych jest w „Faktach”?
Jest nas trzech: Robert Jastrzębski, Mariusz Tchórzewski i ja.
Od czego zaczyna Pan dzień w pracy?
Włączenia komputera, zobaczenia, co jest w agencjach, przejrzenia maili, przeczytania gazet i wypicia kawy.
Ile godzin zazwyczaj spędza Pan w redakcji?
Zazwyczaj 11 godzin – od 8:50 do 19:50.
Nie ukończył Pan studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim…
To prawda.
…ale pracował Pan później w tym zawodzie. Czy zgadza się Pan z opinią, iż dziennikarzem nie jest się wtedy, gdy skończy się studia, lecz wtedy, gdy posiada się odpowiednie umiejętności, wiedzę i predyspozycje?
To jest trudny problem. Wiele zależy od predyspozycji, postrzegania świata, uczciwości, analizowania tego, co się wokół człowieka dzieje. Moim zdaniem studia dziennikarskie są kompletnie niepotrzebne.
Czy podczas weekendów ogląda Pan „Fakty” i konkurencyjne programy informacyjne?
Oglądam wszystkie programy informacyjne w telewizji.
Małżeństwo Pana i Anny Lis można nazwać telewizyjnym?
Można.
Jak się Państwo poznaliście?
To było jeszcze wtedy, gdy pracowaliśmy po drugiej stronie ulicy, czyli na Augustówce 3. Mieliśmy możliwość podglądania studia, pewnego dnia obserwowaliśmy próbę kamerową i akurat była tam Anna Lis. Zapytałem Tomka Lisa, co on na to. Powiedział, że jest taka „lisia”, ja na to: to chyba ok.
Kto rządzi w Państwa związku: żona, Pan, czy pies?
Antoni.
Tak. Antoni jest pięcioletnim bulterierem, od którego jestem absolutnie uzależniony.
Nałóg?
Tak, całe życie kochałem bulteriery, myślę, że tak zawsze będzie. To jest pies, który ma charakter.
Po Panu?
Nie, bardziej po Tomku Sekielskim. To jest rasa, która potrafi udowodnić, że nie będzie wykonywać kretyńskich zadań swojego pana. To, że on poleci za patykiem i go złapie to jest ok., ale niekoniecznie musi go przynieść, bo to wiadomo, że skoro złapał, to może go przynieść.
Ale jaki wpływ ma Tomasz Sekielski?
Na Antoniego?
Tak.
Antek jak go widzi to mdleje. To jest jeden znany mi przypadek wśród bulterierów, że pies widząc takiego człowieka merda ogonem, a po chwili pada. Naprawdę.