Mediarun.com

Koniec kina?

Koniec kina? i 10862 big

kraju poszło o 10 milionów mniej naszych rodaków, niż w rok wcześniej, czyli w 2004.


Zjawisko zauważono także w innych krajach: W Stanach Zjednoczonych widzów było o 9 procent mniej, we Francji o 10 procent. Jednak najbardziej wymowne są dane właśnie z Polski: spadek frekwencji wyniósł aż 30 procent, to znaczy z około 33 milionów w roku 2004 do 23 milionow w 2005.


W 2005 istotnie nie było wielkich hitów – superprodukcje „Aleksander” i „Troja” zrobiły klapę. Natomiast rok wcześniej same tylko trzy wielkie przeboje: „Pasja”, „Shrek” oraz „Władca Pierścieni: Powrót Króla” – przyciągnęły w sumie 10 milionów widzów. Tymczasem najpopularniejsza w 2005 roku produkcja „Karol – człowiek, który zostal papieżem” miała zaledwie milion dziewięćset tysięcy widzów.


Według krytyka filmowego Janusza Wróblewskiego brak hitów, to jednak zbyt proste wyjaśnienie spadku frekwencji w 2005. „Tak naprawdę jest to skutek rozplenionego na ogromną skalę piractwa internetowego” – twierdzi krytyk. Mlaskanie dobiegające z sąsiedniego fotela i zapach prażonej kukurydzy nie każdemu odpowiada… W dodatku nawet w legalnej wypożyczalni można tanio zdobyć filmy i obejrzeć je w bardziej komfortowych warunkach na dvd. „Najchętniej młodzi Polacy ogladają filmy w niewielkim gronie przyjaciół lub rodziny „- powiedział IAR filmoznawca profesor Wiesław Godzic. Jego zdaniem „ta zmiana upodobań to zapowiedź śmierci kina”.


Widziowie w rozmowie z IAR przyznają, że – jeśli ida do kina- to z reguły wybierają film zagraniczny, bo jest po prostu lepszy. Spośród polskich produkcji Polacy preferują nieskomplikowane komedie romantyczne: „Nigdy życiu” przyciągnęło w 2004 roku rekordową, jak na polską produkcję, liczbę miliona i sześciuset tysięcy. widzów. Dla porównania – najbardziej popularny polski obraz w 2005 roku – dramat „Skazany na Bluesa” obejrzało zaledwie 188 tysięcy ludzi.

Działający od niedawna Polski Instytut Sztuki Filmowej stawia sobie za cel zachęcenie widza do oglądania polskich filmów. Dyrektor Instytutu Agnieszka Odorowicz zmierza do tego przez system dotacji dla projektów filmowych, które mają szansę przyciagnąć conajmniej kilkusettysięczną widownię. Dziś niektóre znane polskie tytuły mają zaledwie po kilka tysięcy widzów.

Exit mobile version