Czym jest Snapchat i czy można go wykorzystać w działaniach marketingowych? Jest to aplikacja, która oferując użytkownikom przesyłanie krótkotrwałych informacji, daje coś zupełnie nowego. Jak mówi Marta Mróz, Social Media Manager w agencji John Pitcher, to, co z punktu widzenia użytkownika wydaje się istotne w fenomenie Snapchata, to łamanie zasad obecnych kanałów społecznościowych. „Aplikacja nie pokazuje innym użytkownikom ilości followersów, like’ów, czy tweetów. Nie możemy się przejrzeć w reakcjach odbiorców, czy stworzyć wirtualnej wizji siebie. Interakcje są intensywne i bezpośrednie – komunikujemy się jeden do jeden” – komentuje Mróz.
Główną cechą jaka odróżnia tę aplikację od innych jest fakt, iż każda przesyłana przez nią wiadomość znika z oczu nadawcy i odbiorcy już po kilku sekundach. Wiadomość, która w ten sposób zniknie, staje się niemożliwa do odszukania. Czy da się to wykorzystać w działaniach marketingowych? Wiele przykładów pokazuje, że owszem i to w dość przewrotnym kontekście: ulotność przesyłanych informacji prowokuje konsumentów do poszukiwania dalszych informacji na własną rękę.
Snapchat budzi kontrowersje. Głównie dlatego, że treści wysyłane za jego pomocą szybko znikają i są nieodtwarzalne. Jednak pozostaje po nich coś o wiele bardziej wartościowego – wrażenia, jakie po sobie pozostawiły. Odbiorca zostaje zaintrygowany otrzymanym i widzianym tylko przez krótką chwilę przekazem i czuje niedosyt. Sam próbuje poszukać informacji na temat danego zdjęcia lub filmu. Częstokroć, zaintrygowany odbiorca kontaktuje się z autorem snapa, by dowiedzieć się więcej. „Jeśli więc zbudowana strategia i wysyłane informacje będą choć trochę intrygujące, to potencjalni klienci sami do nas przyjdą, mimo, że mieli kontakt z marką przez tak krótki czas. W takim kontekście nie powinniśmy się martwić o to, że logo, które szybko zniknie pozostanie bez echa” – dodaje Marta Mróz.
Ulotność przesyłanych treści czy łamanie dotychczasowych zasad funkcjonowania w social media – nic dziwnego, że młodzi pokochali aplikację, ale co i czy w ogóle przekona do niej 30-latków?
Według Marty Mróz Snapchat jest miejscem, w którym dorośli, poważni ludzie mogą poluzować kołnierzyki. Mowa tu nie o ekscesach, a raczej o powrocie do poczciwej, „niewylansowanej” radości. Coś w stylu dozwolone od lat 18-stu Czerwonych Gitar, gdzie można śpiewać zbyt głośno i mówić do swojej dziewczyny „serwus”. Właśnie tu, grupa ta może podzielić się ze znajomymi uchwyconymi chwilami, które są z ich punktu widzenia fajne lub ważne, ale zbyt nudne, by odnieść sukces na facebookowym wallu.
Jeżeli nie odnajdowali się w ultra obrazkowym świecie memów, to Snapchat niedawno udostępnił funkcję chatu. Może też ich zainteresować dostęp do autentycznych, unikalnych treści. Ten insight chętnie wykorzystują zagraniczne marki i dają konsumentom coś, czego nie dostaną nigdzie indziej. Dlatego też tworzą kampanie snapchatowe w oparciu o duże wydarzenia i real time marketing. Na przykład Taco Bell podczas MTV Movie Awards, czy Audi w trakcie Superbowl. Inne marki stawiają z kolei na budowanie zaangażowania poprzez udostępnianie zniżek i kuponów – nic w końcu tak nie elektryzuje, jak przeceny, szczególnie te, które szybko znikają. Marketerzy decydują się także na prezentowanie niedostępnych dla innych treści, np. fragmenty nadchodzącego odcinka ulubionego serialu, czy zdjęcia z planu filmowego. A przecież nie tylko młodzież lubi unikalne treści, których nie znajdzie nigdzie indziej.
Snapchat to narzędzie pozbawione presji społecznej, jak żadne inne. Proste, szybkie, gdzie liczy się tylko tu i teraz. Treści nie muszą być skomplikowane, jedyne co się liczy to pokazanie swojej prawdziwej twarzy. A to dla 30-latków tkwiących niejednokrotnie w sztywnych ramach korporacji może okazać się niezłą odskocznią i powrotem do beztroskich czasów mediów społecznościowych, kiedy to na Naszej Klasie i Facebooku dzielili się wszystkimi chwilami. Dzisiaj, choćby ze względu na piastowane stanowisko w firmie i dbanie o swój wizerunek w sieci, często nie wypada im udostępniać na swoich tablicach wszystkiego, na co mają ochotę. Kolejne serwisy, takie jak Instagram, pokazują natomiast wyidealizowany świat, a my czujemy potrzebę dzielenia się z bliskimi autentycznymi chwilami, które możemy pokazać właśnie na Snapchacie.
Marki planujące strategie działań dla dojrzałego konsumenta również mogę wyciągnąć z tych emocji cenną lekcję. Snapchat bowiem dopiero raczkuje pod względem reklamowym. Nie jesteśmy zasypywani komunikatami reklamowymi, jak w innych serwisach społecznościowych, gdzie żeby dotrzeć do informacji o znajomych trzeba przescrollować pół kanału aktualności. Snapchat to informacje, które rzeczywiście nas interesują, a dla marek jest to duża szansa na autentyczne dotarcie do konsumentów. Obserwowany tam brand może się bowiem stać naszym kumplem ze Snapchata, a nie bezosobową korporacją.